Mój pierwszy rysunek (podobno) przedstawiał… Blungę. Rodzice dopytywali mnie, co to właściwie jest. Podobno nie potrafili tego ze mnie wyciągnąć, więc pytali: czy ma głowę? Czy ma ręce? Czy ma nogi? Na wszystko odpowiadałem, że nie. W końcu zapytali: „To, co w takim razie ma Blunga?” – odpowiedziałem, że szyję.
Inspirują mnie… Najczęściej to, co jest piękne – oczywiście w bardzo subiektywny sposób. Jak powiedział Max Bill: „Piękno także jest funkcją”. Natomiast mój profesor z czasów studiów, wybitny grafik Andrzej Załecki, mawiał: „Sztuka jest wtedy, kiedy ciary przechodzą” I coś w tym naprawdę jest.
Największe wyzwanie dla artysty to… stworzyć coś nowego w epoce, w której mówi się, że w sztuce wszystko już było. Na szczęście kultura remixu – czyli łączenie i reinterpretacja istniejących treści wciąż daje wiele możliwości.
Jak bycie rodzicem wpływa na pracę twórczą?
Bycie rodzicem mocno rozwija umiejętność organizacji czasu. Daje też potrzebny dystans do pracy twórczej – bo przestaje być najważniejsza. Paradoksalnie, ten dystans wpływa pozytywnie na jej jakość.
Czy dzieci Ciebie inspirują?
Na pewno przypominają o radości i nieustraszonym podejściu do tworzenia – czymś, co z wiekiem często tracimy. W dorosłym życiu pojawia się wiele czynników, które hamują kreatywność, dlatego tym bardziej warto pielęgnować dziecięcą odwagę i swobodę wyrażania się.
Tata, artysta, grafik, wykładowca – która rola jest najważniejsza?
Oczywiście, że tata! Bycie rodzicem zmienia wszystko. Tworzenie grafiki i dzielenie się swoim doświadczeniem z innymi w pewnym sensie pielęgnuje we mnie dziecko, co prawdopodobnie wpływa na fajną relację z prawie 8-letnią córką.